niedziela, 15 września 2013

To już 8 lat..:(

16 września 2005 roku... Godzina 7.10... Autostrada w Austrii...
Dokładnie osiem lat temu, samochód prowadzony przez Agnieszkę Gołaś uderza w betonową ścianę. Ona leży nieprzytomna, on ginie na miejscu. Nawet nie zdążył spojrzeć śmierci w oczy.
Ten datę, ten moment, zapamięta chyba każdy. Jedna chwila, która wszystko zmieniła.
Wielki człowiek o stratosferycznym zasięgu, któremu sława nigdy nie uderzyła do głowy, odchodzi w jednym momencie.
Długo zastanawiałam się co napisać w tym dniu... Co można napisać o tym wydarzeniu, o człowieku, którego znał chyba każdy, o wzorze człowieka doskonałego. Możecie powiedzieć, że piszę same superlatywy, ale chyba nie ma osoby, która by się z tym nie zgodziła.
Wspaniały przyjaciel, świetny siatkarz odchodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Zostawia swoją świeżo upieczoną żonę, rodzinę, kolegów.
Postanowiłam, że przybliżę w tym dniu sylwetkę Arka...

"Rodzisz się to znak..."
10 maja 1981 roku w Przasnyszu przychodzi na świat Arkadiusz Gołaś, syn Danuty i Tomasza.
Nic nie wskazywało na to, że Arek zostanie siatkarzem. Od najmłodszych lat był bardzo chorowitym dzieckiem, dodatkowo jeszcze uległ groźnemu wypadkowi.

"Dawaj zawsze z siebie jak najwięcej. Trenuj, pracuj ciężko, a w przyszłości przyniesie to efekty."
Zaczął grać w siatkówkę już w wieku 10 lat w szkole podstawowej, do której uczęszczał. Był wysoki, szczupły i przede wszystkim pracowity. Nigdy się nie poddał i nie zniechęcił. Z upływem czasu dostrzec można, że wysiłki opłaciły się, ponieważ zauważył go trener Krzysztof Felczak. W 1996 roku piętnastoletni wówczas Arek trafił do MKS MOS Wola Warszawa. Uczył się w liceum ogólnokształcącym, trafił do internatu na Żoliborzu. Arek grał przeciętnie, bronił jedynie niesamowitym wyskokiem, którego co ciekawe nie powinien mieć ten, kto ma płaskostopie, ale dzięki ciężkiej pracy pokonał tę przeszkodę.

"Zwyciężać mogą ci, którzy wierzą, że mogą, ale człowiek posiada naprawdę tylko to, co jest w nim..."
W drugiej klasie liceum dostał powołanie do drużyny kadetów. Zdobył w 1998 roku wicemistrzostwo Polski kadetów, rok później brązowy medal Mistrzostw Świata kadetów w Arabii Saudyjskiej. ,,Miętosił ten medal w kieszeni i nie wiedział jak się pochwalić. To był bardzo skromny chłopak. Sukces go nie zepsuł.’’- wspomina Dmochowski. Po trzech latach spędzonych w Warszawie, przeniósł się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale. Tam jako junior zdobył kolejny tytuł wicemistrzowski. W 2000 roku wywalczył pierwszy złoty medal Mistrzostw Polski. W 2001roku zaczęła się jego piękna przygoda z Seniorską Reprezentacją. Ryszard Bosek powołał wówczas 20-letniego Arka. Pierwszy mecz rozegrał w katowickim Spodku w finale Ligii Światowej. Od tej pory zawsze był już na liście Reprezentantów Polski.   Po zdaniu matury Arek podpisał kontrakt z AZS-em Częstochową. Razem z nim do zespołu dołączył Krzysztof Ignaczak…

"Przyjaciel to ktoś kto wie wszystko o tobie a mimo to cię kocha..."
Krzysztof Ignaczak i Arkadiusz Gołaś poznali się w 1996 roku w Rzeszowie. Ich przyjaźń rozkwitła, gdy obaj reprezentowali barwy klubu spod Jasnej Góry. Bardzo szybko znaleźli wspólny język. Wiedzieliśmy, że to przeznaczenie postawiło nas na tej wspólnej drodze. Zaczęliśmy po meczach chodzić na wspólne kolacje, od czasu do czasu robiliśmy wypady na dyskoteki, byliśmy młodzi, chcieliśmy potańczyć, miło spędzić ten wolny czas, którego nigdy wiele nie było, jak to w wyczynowym uprawianiu sportu (…)’’- mówi Igła, przyjaciel ,,Gołego’’. W Częstochowie Arek poznał także swoją przyszłą żonę-Agnieszkę.
"Jeśli kogoś kochasz, jeśli wiesz, czym jest miłość jaki jest jej sens..."
Arek i Agnieszka po raz pierwszy spotkali się w 2001 roku na dyskotece. Każde miało wówczas swoje życie-on miał dziewczynę, ona chłopaka. Po paru tygodniach, gdy spotkali się ponownie okazało się, że oboje są singlami. Po trzech tygodniach byli już razem. Była to para idealna, pasowali do siebie jak mało kto.

"Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską..."
Ciekawa przygoda spotkała Arka po jednym z meczy z głośników popłynęły o to te słowa ,,Proszę państwa, bardzo prosimy o uwagę, ponieważ mamy dla państwa jedną bardzo ważną wiadomość. Otóż jutrzejszy mecz z Rosją będzie ostatnim występem Arkadiusza Gołasia w Reprezentacji Polski…’’ W tym momencie spiker zawiesił głos, a w hali zrobiło się tak cicho, że słychać było radiowych komentatorów, którzy prowadzili jeszcze swoje relacje. Ludzie z niedowierzaniem spoglądali na siebie, to samo zaczęli robić nasi reprezentanci, którzy wzrokiem szukali Gołasia. On sam zrobił wielkie oczy i wyglądał na zdziwionego. Uśmiechnął się dopiero w chwili, kiedy spiker dodał, że będzie to ostatni mecz w stanie kawalerskim. Publiczność odśpiewała Arkowi ,,Sto lat’’, zawodnicy utworzyli szpaler, pod którym przeszedł przyszły pan młody, a z głośników popłynął Marsz Mendelssohna. ,,Ale numer.’’- powiedział siedzący wśród kibiców Piotr Gacek, który nie mógł opanować śmiechu, kiedy widział, jak nastoletnie fanki talentu Gołasia zaczęły ukradkiem ocierać łzy.
Swoją kilkuletnią znajomość uwieńczyli ślubem. Początkowo miał on się odbyć 16 lipca, ale Arek miał wtedy mecz, więc przełożono go na 22 lipca. Świadkiem na ślubie był między innymi Krzysiek Ignaczak. Ślub był jak z bajki...

"...oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci..."
15 września Arek wyruszył w podróż do nowego klubu Lube Banca Macerata. Jak się okazało była to jego ostatnia podróż. 16 września o godz 7.10 na Autostradzie A2 w Austrii samochód Gołasiów uderza w betonową ścianę. Arek ginie na miejscu...

"Spoczywaj w pokoju..."
Pogrzeb odbył się 22 września w jego rodzinnej Ostrołęce. Przybyła na niego rodzina, przyjaciele, koledzy z klubu i reprezentacji oraz setki kibiców, którzy pożegnali Arka w jego ostatniej drodze.

"Mój przyjacielu byłeś mi na prawdę bliski..."
Krzysztof Ignaczak (przyjaciel Arka):
,,Z tą informacją zadzwonił do mnie Paweł Zagumny. Nie wierzyłem. Nie chciałem wierzyć. Znaliśmy się jakieś siedem lat. Od kiedy Arek przyszedł do Częstochowy. Jakoś tak trzymaliśmy się razem w klubie i reprezentacji. Zawsze spaliśmy w jednym pokoju na zgrupowaniach. To wspaniały przyjaciel. Przepraszam… ale nie mogę nawet mówić.’’
,,Ostatnie nasze zgrupowanie to Spała. Tam Arek dostał od Raula Lozano pseudonim ,,Bestia’’. Choć był wielkim łasuchem, potrafił zjeść dwie tabliczki czekolady od razu, nigdy nie przytył. W ogóle był wzorem jeśli chodzi o profesjonalne podejście do sportu. Przekładał naukę nad pieniądze. W kraju mógł dostać o wiele większy kontrakt, a mimo to pojechał do Włoch, by się rozwijać. W czwartek wieczorem wyruszył na prezentację w nowym klubie Lube Banca Macerata. Niestety, była to jego ostatnia podróż…’’

"Nie zapomnij, skąd tutaj przybyłem, nie zapomnij, gdzie się urodziłem, bo w pamięci jest siła zamknięta..."
W 2006 roku na Mistrzostwa Świata w Japonii zamówiono dwadzieścia koszulek z numerem 16 i nazwiskiem Gołaś. Drużyna miała je założyć, kiedy zdobędzie jakiś ważny tytuł. Właśnie wtedy na drugim stopniu podium stanęło dwanaście osób w takich samych granatowych koszulkach. Mieliśmy wtedy nie dwunastu, a trzynastu zawodników.
Klub Lube Banca Macerata zadedykował triumf w Superpucharze Włoch Arkowi.
Co roku najzdolniejszemu, młodemu siatkarzowi przyznawana jest statuetka- AREK.
Także co roku rozgrywany jest Memoriał im. Arkadiusza Gołasia. W tym roku odbędzie się on 21-22 września.
Halę w jego rodzinnej Ostrołęce nazwano właśnie jego imieniem...

Pamiętajmy o nim zawsze, a nie tylko dzisiaj. Na Facebooku panuje akcja, żeby każdy w hołdzie, zmienił swoje zdjęcie profilowe lub zdjęcie w tle. Ja już to zrobiłam. Okażmy, że chociaż my kibice pamiętamy.








2 komentarze:

  1. :( Wielka szkoda, żal, olbrzymia strata, i pytanie dlaczego? Co by się nie napisało to i tak to nie odda tego wszystkiego, co czuję wobec wydarzeń z 16 września 2005 roku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie i dlatego jest to takie trudne. Bo nie wiadomo co można w takim dniu jak ten napisać... bez łez się nie obeszło przy pisaniu...

      Usuń